Kto ma dane, ten wygrywa w ubezpieczeniach
“Wielkim błędem jest teoretyzowanie, zanim ma się dane / It is a capital mistake to theorize before one has data” — powiedział Sherlock Holmes, słynny detektyw powołany do życia przez Arthura Conana Doyle’a. Dziś tę wiedzę mają i wykorzystują w nowych celach giganci technologiczni. Czeka nas rewolucja na rynku ubezpieczeniowym związana z Big Data.
Znaczenie danych dla współczesnego biznesu
Mimo swojej przenikliwości ta ikoniczna postać z fajką w ustach i lupą przy oku, nie mogła mieć jeszcze na myśli współczesnych Big Data. Dziś już wiemy, że dane to „nowa ropa”, która zmienia paradygmaty gospodarcze. Takie zjawisko można zaobserwować w sektorze ubezpieczeń.
Analitycy rynkowi przewidują, że Apple wkrótce będzie sprzedawał w USA ubezpieczenia zdrowotne, wykorzystując dane zdrowotne, które zbiera ze swoich zegarków smartwatch.
Są to wrażliwe dane, takie jak ciśnienie krwi, poziom tlenu we krwi, odczyty EKG i temperatura ciała. Zegarek i iPhone w połączeniu mogą służyć monitorowaniu stanów, takich jak cukrzyca.
Analitycy uważają, że dostęp do tak bogatych informacji o klientach zapewni firmie przewagę na rynku ubezpieczeń zdrowotnych i pozwoli obniżyć koszty produktów ubezpieczeniowych dla części konsumentów, oczywiście tych zdrowszych. Wydaje się to całkowicie naturalną ścieżką dla Apple’a.
Podobna sytuacja jest w przypadku Tesli, która w niektórych częściach USA już sprzedaje ubezpieczenia oparte o szacunek ryzyka, biorąc pod uwagę rzeczywisty styl jazdy kierowców. Kluczowym czynnikiem przy określaniu składek ubezpieczeniowych w czasie rzeczywistym jest Tesla Safety Score wynik, który oddaje bezpieczeństwo jazdy ubezpieczonego poprzez monitorowanie ostrzeżeń o kolizji co 1000 mil, gwałtowne hamowanie, agresywne wchodzenie w zakręty, niebezpieczny czas obserwacji i wymuszone wyłączenie autopilota. Szacunek ryzyka jest aktualizowany każdorazowo po podróży.
Finalnie bardziej konkurencyjne produkty ubezpieczeniowe oferowane są dla tych, którzy jeżdżą ostrożnie.
W historii branży ubezpieczeń jest kilka zwrotnych momentów. Pierwsze udokumentowane ubezpieczenie na życie pochodzi z 1583 r., kiedy to obywatel Londynu, William Gybbons, zawarł umowę ubezpieczenia na życie opiewającą na sumę 382 funtów 6 szylingów i 8 pensów. Był to czas, gdy nie było kalkulacji na bazie oceny ryzyka. Na to trzeba było poczekać aż do przełomu XVII i XVIII wieku, czyli do czasów rozwoju matematyki, a szczególnie powstania rachunku prawdopodobieństwa, statystyki i stochastyki.
Od tamtej pory paradygmaty szacowania ryzyka oczywiście są unowocześnione, jednak w większości firm ubezpieczeniowych nadal bazuje na ocenie danych statystycznych i ich analizie. Big Data daje tu znacznie większe pole do popisu, a to wiele zmienia. Ciężar kalkulacji ryzyka przesuwany jest do punktu, gdzie może być ono bardzo dokładnie określone na podstawie dostępnych szczegółowych i bieżących danych zbieranych w czasie rzeczywistym, którymi dysponują duże firmy technologiczne, dotychczas świadczące usługi i produkty niemające z ubezpieczeniami nic wspólnego.
To modyfikuje rynek, w niedalekiej przyszłości być może wywróci go do góry nogami. Dodatkowo budzi to wiele pytań natury etycznej, bo możliwość kompilowania i analizowania tych bardzo szczegółowych zbiorów danych zmienia obecnie sposób, w jaki ubezpieczyciele postrzegają duże grupy konsumentów i jak wyceniają ryzyko. Będzie to miało wpływ na koszty i dostępność ubezpieczeń dla wszystkich konsumentów.
Giganci technologiczni tacy jak producenci samochodów czy zegarków smartwatch zawsze już będą mieli przewagę nad tradycyjnymi firmami ubezpieczeniowymi, bo Big Data, które posiadają, pozwolą im nagradzać tych klientów, których uznają za mniej ryzykownych i prowadzących się lepiej. Tym samym pozostali będą skazani na zakupy produktów ubezpieczeniowych w tradycyjnych ubezpieczalniach, po wyższych stawkach.
Lubimy nowinki technologiczne, które ułatwiają nam życie. Korzystamy z nich coraz częściej i coraz częściej ze świadomością, że tym samym oddajemy za darmo ważne dane, które później składają się na cenne Big Data.
Branża ubezpieczeń musi dogonić rzeczywistość
Czy to znaczy, że niebawem ubezpieczenia majątkowe będą nam oferować firmy ochroniarskie, których aplikacje do sterowania zabezpieczeniami nieruchomości zwiększają nasze poczucie bezpieczeństwa? Czy Google Maps zaoferuje niebawem produkty ubezpieczeniowe w dobrych cenach dla tych, którzy nie zapuszczają się w rejony, gdzie np. policyjne statystyki bezpieczeństwa wykazują więcej zdarzeń o charakterze kryminalnym?
Przyszłość pokaże. Niewątpliwie jesteśmy w momencie, w którym rynek ubezpieczeń przechodzi kolejną ważną zmianę. Tradycyjne instytucje ubezpieczeniowe, jeśli nie będą wykorzystywać danych tak jak giganci technologiczni, mogą stać się zmarginalizowane i pozostać z portfelem „złych klientów”, którzy są gorszymi kierowcami, nie dbają o swoje zdrowie albo wykazują na co dzień zachowania ryzykowne.
To oznacza, że albo ubezpieczyciele będą stopniowo poprawiać swoją ofertę, albo przegrają, bo trafią do nich tylko te osoby, które nie będą miały dobrej alternatywy od firm technologicznych. To z kolei prowadzi do selekcji klientów. I tu pojawiają się kolejne niełatwe pytania, tym razem natury etycznej – czy takie działanie biznesowe będzie uzasadnione? Czy czeka nas modelowanie zachowań społecznych przez gigantów technologicznych? Jak daleko sięgnie ich wpływ na społeczeństwa? Pozostawiamy je na razie bez odpowiedzi.